Menu Ikona menu Ikona zamknij

Moja wina

Odnaleziony przypadkiem list dziewięcioletniej dziewczynki do rodziców. Dziewczynki, która od ponad pół roku uczestniczy w psychoterapii. O dwadzieścia lat starsza choruje na depresję i stany lękowe. Dziewczynki, która po dwudziestu latach uczy się, że nie jest winna. Nie jest winna temu, że coś zgubiła, rozbiła, niewinna temu, że była przedmiotem ataku koleżanek przez lata, że zawstydzona nie była w stanie sprostać oczekiwaniom rodziców. Że była dotykana w seksualny sposób przez kogoś, kto miał jej pomóc. Niewinna temu, że weszła w przemocowy związek w którym znowu czuła się winna. Ta wina, jak wyrok wpisany w akta była z Nią ciągle. Czujesz się winna, winny, winne jako dziecko i wyrastasz na dorosłą osobę, która stara się być przyjęta, stara się zasłużyć na uwagę, na czas, na pierwsze miejsce w czyimś życiu, na miłość. Chodzi o udowodnienie niewinności, o przywrócenie sobie godności, o poczucie, że jestem ważna, ważny, ważne, bo tak długo byłem w cieniu. Schemat wnika w każdą komórkę twojego ciała, zmusza do kolejnych kroków mających wreszcie od niego uwolnić, ale to błędne koło, bo robisz to w ten jeden sposób, który znasz. Ofiarowujesz siebie. Ofiarowujesz jednak nie temu, kto ciebie przyjmie, bo nie byłeś przyjmowana, przyjmowany, przyjmowane. Każdy dawca zanajduje swojego biorcę, więc w tajemniczy sposób otaczają ciebie partnerzy, pracodawcy, znajomi, którzy biorą. Biorą, bo dajesz, dajesz, choć nie otrzymujesz tego samego w zamian. Wyczerpujesz się, słabniesz, nie rozumiesz, ale nie potrafisz przestać. To, czego nie otrzymujemy wiąże nas silniej, niż to, co już otrzymaliśmy i odeszło w tło, bo już nie mobilizuje. Już nie musisz być w trybie walki, który stał się twoją drugą naturą. Zaczęłaś, zacząłeś walczć tak dawno, że już nie pamiętasz kiedy? Czasem słyszę od pacjentów - tak jest odkąd pamiętam. Jest mało prawdopodobne, że przyjdzie uniewinnienie z zewnątrz. Ty jestem tym, który ma sobie wybaczyć winę, którą wziąłeś i niesiesz. Ułaskawić siebie i pokochać. Uznać, że zasługujesz na prezenty, że nie zawsze musisz się starać, że masz prawo do granic, do swojego zdania, do szacunku, do prawdy, do odejścia, gdy nie ma innego wyjścia, żebyś poczuła, poczuł się wolny. Wolność to coś, co słabo znasz, więc czasem ze strachu trwasz o wiele za długo w bółu i bezsilności. Czasem mam ochotę powiedzieć - chodź za mną, ale milczę, bo decyzja nie należy do mnie. Fragment listu publikuję za zgodą Pacjentki, która chce pozostać anonimowa.

Przeczytaj także

Ikona menu