Praca z parami uczy mnie nowej, indywidualnej perspektywy rozumienia i doświadczania relacji w związku. Zaproszona do trójkąta - jedynego, który może się sprawdzić w związku, bo para, która rozpoczyna terapię zwykle już wie, że trójkąt z pracą, używkami, teściową, starymi nawykami lub ... dzieckiem nie przyniesie harmonii, na chwilę staję się lustrem. Ta pozycja daje mi możliwość usłyszenia i zobaczenia więcej. Co trzy głowy, to nie jedna. Co zauważyłam? Zauważyłam, że czasem, kiedy partnerka lub partner stawia zarzut "ty mnie nie rozumiesz", to w rzeczy samej przyparta tym zarzutem strona bardzo dobrze rozumie sytuację. Rozumie, ale nie przyznaje racji i nie chce podporządkować się oczekiwaniu drugiej strony. Dostrzegłam, że czasem "czuć się rozumianym" miałoby oznaczać przyjęcie perspektywy partnerki lub partnera i pójście za nią. Nie myślisz tak jak ja, nie chcesz tego, czego ja chcę to znaczy "nie rozumiesz". Wysłuchałam ciekawego wywiadu z socjologiem, którego nazwiska nie przytoczę, ale którego myśl zapamiętałam. W naszej kulturze często ten, kto myśli inaczej to wróg, a wroga należy zniszczyć, albo przeciągnąć na swoją stronę. Nie ma tym podejściu bardzo ważnego aspektu - zaciekawienia. Co tobą kieruje, że tak myślisz, czujesz, działasz? Skąd taki obraz sytuacji, na czym oparłeś swój wybór? Ciekawość jest świetną pozycją wyjściową do zrozumienia. Widzę często trudność w przyjęciu przez partnera tego, że druga strona może rozumieć intencje, motywy i oczekiwania, ale nie chcieć na nie odpowiedzieć natychmiast lub w taki sposób, jak druga strona sobie to wyobraża. Łatwiej niekiedy uznać, że ktoś "niczego nie rozumie", niż zatrzymać się przy różnicy. Wejść głębiej w to, co rodzi dysonans i napięcie, bo to czasochłonne, energochłonne i nie gwarantujące porozumienia zadanie. "Znowu to samo, znowu nic nie rozumiesz, to nie ma sensu...". Po takim podsumowaniu partner, który "niczego nie rozumie" poddaje się, bo już nie czuje partnerstwa. Tak długo, jak długo dajesz mi szansę na porozumienie czuję się partnerem. Kiedy stawiasz mnie w szeregu osób, z którymi nie można się porozumieć, stracę motywację do starania się. Jeśli osobie zależy na tym, żeby nie zrezygnować ze związku, może zacząć rezygnować z ... siebie. Milcząco uznać, że nie ma szansy na bycie zobaczoną taką, jaką jest i z pozycji tej, która "nie rozumie" niezauważenie dla niej samej wchodzi w pozycję tej, która "nie jest rozumiana". Z mojej prespektywy związek jest szansą na rozwój partnerów, bo zawsze jest to spotkanie osób z różnych światów, z różnymi historiami, nawykami, schematami. Zgoda na to, że poświęcimy wystarczająco dużo czasu na to, żeby przyglądać się co stoi za zachowaniem mojej partnerki, partnera, za jej perspektywą, za jego często namiarową reakcją jest szansą na pogłębienie więzi. Brak takiej gotowości i niechęć do starania się osłabiają związek. Lubię w mojej pracy różne momenty, jednym z nich jest ten, kiedy słyszę - "nigdy tak na to nie patrzyłem". Czasem jesteśmy tak przyzwyczajeni do własnej perspektywy, że ze zdumieniem odkrywamy, że istnieją inne, a tego właśnie nam bardzo, bardzo potrzeba.