Gybym zdecydowała się na to wcześniej...
Po co się tak spieszyłem?
Stoję w miejscu, nie potrafię zdecydować.
Wiem, co chcę zrobić, ale moja matka tego nie zaakceptuje.
Ciagle myślę o tym, co ludzie powiedzą - wiem to głupie, ale strasznie mnie to ogranicza.
Jestem dorosły, a zachowuję się jak dziecko - stale się boję szefa.
Nie mogę na siebie patrzeć, nie wierzę, że taki facet jak ja może być atrakcyjny dla kogokolwiek.
Wolę być sama, niż być z byle kim i znowu czuć się niewystrczająca.
Dodasz zapewne Czytelniku własne lub zasłyszane słowa, które brzmią jak wyrzut, jak oskrżenie, jak mantra, która blokuje ruch w kierunku życia i zmiany. Co jest wspólnym mianownikiem tych przekazów? Lęk, który paraliżuje umysł i ciało, który często obezwładnia tak, że żaden ruch nie jest możliwy. Zaciska gardło, blokuje myślenie, wbija w ziemię. Czujesz się tak, jakbyś wchodził do jaskini smoka.
Jerzy, waleczny Święty pokonał smoka. Święta Małgorzata, przepędziła szatana, który ukazał się jej pod postacią smoka. W legendach odważni rycerze podejmowali walkę ze smokami o dwóch, a nawet siedmiu głowach, które na dodatek odrastały. O czym są w swojej istocie te historie potyczek ze smokami? W moim rozumieniu, można je porównać do naszych wewnętrznych walk staczanych z potworami w postaci lęku, bo (co jest oczywiste) smoków nie było i nie ma. Zaryzykuję stwierdzenie, że każdy z nas miał lub ma swojego smoka, którego karmił lub karmi swoimi wyobrażeniami o tym, co strasznego się stanie. O tym, czego nie udźwignę, kiedy zachowam się odważnie, asertywnie, w zgodzie ze sobą? W legendach bohaterowie stawiający czoła smokom nie umarli ze strachu. To podpowiedź dla nas - jesteśmy silniejsi niż myślimy i dowiadujemy się tego za każdym razem, kiedy spotyka nas coś "nie do wytrzymania" i ... nadal jesteśmy.
Będę się wstydziła.
Głupio wypadnę.
On mi tego nigdy nie wybaczy.
Nie poradzę sobie.
Nie nadaję się do tego.
Już jest za późno...
O wiele za wcześnie na to.
To nie na tym etapie.
Trzy razy probówałem, tylko ktoś głupi robiłby to czwwaty raz.
Psychoterapia? To nie dla mnie...
Smoki i smoczki, ogromne i małe lęki nie pozwalają na konfrontację z prawdą o sobie. Z prawdą, która mogłaby uruchomić zmianę, a zmiana jak wiadomo jest niebezpieczna. Może przywołać całe stado nowych smoków, więc może lepiej zostać z tym, którego znasz, którego oswoiłeś nawet jeśli domaga się codziennej daniny energii, którą mógłbyś przeznaczyć na coś rozwojowego. Pokonanie smoków, których imiona to wstyd, strach, samotność, odrzucenie, niezrozumienie, bezradność, ból, lekceważenie, utrata zaufania do siebie lub innych mogą być początkiem zmiany. Odbudowania zaufania do siebie, odkrywania siły, urealniania rzeczywistości, w której żyjemy. Czasem smoki noszą imiona naszych bliskich, osób z naszego otoczenia, których zachowanie wpisuje się w nasze lękowe schematy. Zbliżając się do swojej historii możesz je zrozumieć i w konsekwencji osłabić. Kiedy chcesz pokonać smoka powinieneś go dobrze poznać i stanąć z nim twarzą w twarz, tak jak zrobili to Małgorzata, Jerzy, rycerze i pasterze, bo to, co wiadomo o smokach to to, że mają swoje miękkie podbrzusza. Kiedy rozmawiam z moimi klientami o ich lękach zwykle okazuje się, że przed zmierzeniem się z nimi wydają się większe niż po doświadczeniu konfrontacji. Nikt nie jest w stanie nastraszyć Cię tak bardzo jak Ty sam, bo tylko Ty wiesz, czego boisz się najbardziej.