Przeglądasz fotografie - ta mała dziewczynka to Ty. Ten chłopak na trzepaku z poobijanymi kolanami to Ty. Ten kumpel od pierwszego zapalonego w lesie papierosa nie wiadomo gdzie teraz jest? Ona taka była chuda i niepozorna była, a teraz taka laska. On tak się zapuścił, że szkoda gadać... Tego lasu już go nie ma. Te pagórki teraz bardziej płaskie, a droga jakaś taka wąska. Jaki to był cudowny pies, przyjaciel najwierniejszy, członek rodziny. Tak blisko byłyśmy, a może tylko mi się wydawało, bo teraz nie mamy kontaktu i nawet nie wiem, jak miałabym rozpocząć rozmowę? Jeszcze będziecie próbować, jesteście młodzi. Po co lajkuje moje posty - przecież nie chce rozmawiać? Do wczoraj jeszcze miałam nadzieję, ale przekonałam sie, że sama siebie okłamywałam, zasłona opadła. Po co mi to mówisz? Nie chcę tej prawdy, nie chcę, bo nie będę mogła żyć. Pójdziemy do innego lekarza, to nie może być to...
Strata jest częścią życia. Nikt nas nie uczy tracenia nadziei, związku, ukochanego zwierzęcia, stopy, nerki, wzroku, domu, ojca, przyjaciela. Nikt z nas nie wie czym jest strata zanim jej nie doświadczy, bo z cudzego doświadczenia się tego nie nauczymy. Oczywiście pokusa dawania lekcji zwykle się odzywa. Nie myśl. Zajmij się sobą. Inni sobie poradzili i Ty sobie poradzisz. Daj sobie czas, za rok będziesz myślał inaczej, tego kwiatu jest pół światu. To tylko kot. Jesteś taka silna, wierzę w Ciebie. Komu potrzebne są te lekcje - nauczycielom, żeby czuli się mniej bezradni wobec Twojej bezradności. Strata jest zbadana nawet neurobilogicznie. Wiemy jakie substancje wydziela organizm, żeby znieczulić ból, jaką pracę musi wykonać mózg, żeby wytworzyć nowe połączenia. Nie szukać wzrokiem tamtych oczu, głowy na poduszce obok, nauczyć się robić coś dłonią bez kciuka, poruszać się w nowej przestrzeni, zacząć rozmawiać w nowym dla siebie języku, w nowym miejscu, z nowymi znajomymi. Nauczyć się smaku nowych potraw. To tylko i aż nowe ślady pamięciowe. To tylko ślady pamięciowe, więc dlaczego płyną łzy, ściska Cię w klatce piesiowej, odwracasz wzrok i przechodzisz na drugą stronę ulicy, żeby mniej bolało? Czemu blokujesz jej telefon i usuwasz z grona znajomych, palisz listy lub wyrzucasz do kosza maile? Czemu słuchasz waszej wspólnej piosenki wieczorami sącząc drinka i kłamiesz przed kumplem - już o tym nie myślę.
Tak trudno jest towarzyszyć stracie, zgodzić się na to, żeby dyktowała warunki, żeby prowadziła Cię do miejsc, ludzi, słów, smaków, obrazów tak długo, aż obejrzysz każdy skrawek tego, co straciłeś. Żeby ostatnia łza wypłynęła, żeby złość tak długo tupała, aż osłabnie, żeby każda nawet najgłupsza szansa została pożegnana i uznana za naiwną. Tak trudno patrzeć na bezradność, tak trudno słuchać o smutku, tak trudno trzymać w ramionach rozpacz, że chcemy żeby już było po. Żebyś znowu się uśmiechała, bo z taką Tobą potrafię i lubię być, bo mi wtedy nie przypominasz, że ja też starciłam i na pewno coś stracę, że będę czuła się tak samo, a może jeszcze gorzej. Tyle razy słyszałam - wiem, że to głupie... Przepraszam, że znowu do tego wracam. To już nawet dla mnie jest nudne, już nikomu o tym nie mówię, tylko pani. Jak to przyspieszyć, już nie mam pomysłu, starciłem rok. Czas przeznaczony na przeżycie straty jest czasem straconym. Tak, jakby można było nacisnąć pedał gazu życia i przez stratę przejechać na szóstym biegu łamiąc wszystkie życiowe reguły. Próbująć to zrobić spowodujesz kolizję, poranisz siebie i być może innych. Podpowiem - jedź wolniej. Zatrzymuj się i płacz nad każdym wspomnieniem, wściekaj się na każdą niesprawiedliwość, uśmiechaj do zachowanych w pamięci dobrych chwil, bo jeśli cokolwiek możesz przyspieszyć, to tylko w ten sposób. Potem odpocznij i pozwól Życiu, by płynęło w Tobie swoim tempem.