Coraz częściej zdarza się, że pacjent przychodzi do gabinetu z gotową diagnozą. W Internecie jest wiele informacji o różnych zaburzeniach, wiele z objawów klienci odnajdują u siebie.
Tym razem usłyszałam w pierwszym zdaniu - jestem DDA i mam tego dość! Chcę coś z tym zrobić. Mam dość, ponieważ nie byłam nigdy dzieckiem, a nawet, jeśli byłam to tego nie pamiętam. Byłam tylko o rok starsza od moich najbliższych koleżanek, ale już wtedy ich mamy mówiły o mnie Duża Basia. Nie pamiętam, żebym była beztroska. Byłam zatroskana. Nie pamiętam, żebym była opieszała, niezdyscyplinowana, zbyt ciekawa, odważna. Byłam sumienna, zawsze na miejscu, akuratna, nieśmiała i taka… dobra. No i świetnie się uczyłam - wzorowa uczennica. Zdyscyplinowana zawodniczka, pracowita córka, nadodpowiedzialna siostra.
Byłam też bardzo nieszczęśliwa, bardzo samotna i bardzo się bałam. Że ojciec zabije mamę, że będzie mnie bił, że spowoduje wypadek jak pijany będzie jechał na motorze, że znowu się zmoczę w nocy, że będe się wstydziała, że sąsiadka nie przyjdzie i nie odwlecze się choć na chwilę awantura, że kiedyś coś sobie zrobię, bo tego nie wytrzymam, a przecież nie mogę skrzywdzić matki i zostawić jej samej. Że Pan Bóg mi nie wybaczy tego, że utopiłąm w stawie małe, ślepe kotki, bo ojciec mi kazał. Bożę ... Jak ja się go bałam... Nabardziej bałąm sie tego, że już zawsze będę sama, bo przecież nie zasługuję na to, żeby być przez kogoś obdarowana miłością.
Mijały lata, a moja chora dusza coraz bardziej wołała o pomoc. Pamiętam jak pierwszy raz zwymiotowałam i jak potem robiłam to latami, żeby poczuć ulgę, żeby nie bolało. Jak bardzo nienawidziłam swojego ciała i siebie. Zamroziłam się. Znalazłam kogoś w kim ulokowałam swoją ogromną miłość, całą miłość, której nie miałam komu dać. Teraz już miałam kogo kochać. Nie pytałam siebie, czy czuję się kochana? Zakochałąm sie w wyobrażeni mojego męża gdy miałam 16 lat. Po 8 latach znajomości na odległość urodziłam dzieci – cudem zdrowe, bo moja choroba nadal trwała. One pochłonęły całą moją uwagę. Potrzebowałam dużo siły, a tej zaczynało brakować. Ciało już się poddawało, a ja nadal nie prosiłam o pomoc. Mąż udawał chyba że nie widzi, tak, jak robiłą to latami matka. Nie mógł nie widzieć, ale to nie jemu pierwszemu powiedziałam co się dzieje. Wreszcie komuś zaufałam, a ona – terapeutka – zajęła się mną.
Wylądowałam w szpitalu, zdiagnozowano to, co już było chore, wyleczono, a ja podjęłam terapię. Byłam oporną pacjentką ale moja terapeutka była bardzo cierpliwa. Kiedyś powiedziałam jej – to już zaczyna wyglądać nieprofesjonalnie. Czemu mnie Pani po prostu nie wyrzuci?! Odpowiedziała - ale po co…?
Marzyłam o dniu kiedy powiem o sobie – jestem zdrowa. Ile czasu musi minąć, żebym mogła powiedzieć o sobie „byłam bulimiczką”? Trzy miesiące? Rok? Dwa lata? Dzisiaj już mogę powiedzieć – byłam bulimiczką. Od 6 lat nie myślę o jedzeniu poza momentami, kiedy jestem głodna. Nie mogę jednak powiedzieć „byłam DDA”. Ja jestem DDA. Ojciec umarł i już się z nim rozliczyłam. Ukoronowaniem tego był sen, który miałam już po jego śmierci.
Siedzimy na trawie – tylko on i ja na przeciwko siebie. On trzyma na kolanach miskę z jedzeniem. Bierzemy palcami po kawałeczku tego czegoś – raz on, raz ja i jemy w milczeniu patrząc sobie w oczy. Sytuacja, która za jego życia nie mogłaby mieć miejsca zdarzyła się po jego śmierci. Ten rozdział jest zamknięty, ale zostało coś, co bardzo trudno zmienić – nie ufam sobie. Ilekroć w życiu nie poszłam za własną intuicją potem przekonywałam się, że lepiej byłoby słuchać siebie. Wielokrotnie zlekceważyłam sygnały, które „normalny człowiek” potraktowałby jako ostrzeżenie. Ciągle muszę od nowa uczyć się ufać sobie. Wiem, że bez przyjaciół nie poradziłabym sobie. Mąż nie był dla mnie oparciem, jest alkoholikiem, rozstaliśmy się. Każdego dnia z modlitwą powtarzam – cokolwiek zrobię, cokolwiek zdecyduję nigdy nie zdradzę swojego serca. Uczę się być moją najlepszą przyjaciółką.
Z ogromnym szacunkiem myślę o Basi, której imię w tekście zostało zmienione i która zgodziła się na opisanie swojej historii. Basia jest dzisiaj szczęśliwa.