Jadę rowerem – ta sama ścieżka, ten sam mostek, ten sam rower, ten sam partner w życiu i na tej ścieżce, ale ja inna. Ktoś inny niż kilka tygodni temu jedzie tą ścieżką. Inaczej myślę o sobie, inaczej widzę Krzyśka, inaczej rozumiem moje życie. Patrząc z boku nic się nie zmieniło, a jednak zmieniło się wszystko – ja. Wolę tę Marię, która teraz jedzie na rowerze. Lubię jej spokój, jej dystans do tego, co tak dezorganizowało, lubię tę Marię za jej odwagę, za to, że milczy, kiedy ma na to ochotę i mówi, kiedy tak chce. Lubię tę Marię za jej nie i jej tak. Za to, że czasem zmienia zdanie, bo coś przemyślała. To słowa mojej klientki, za zgodą której je cytuję zmieniając imiona. Wielkie zmiany bywają niewidoczne, a każda z nich ma początek w nas. Ja również lubię Marię, która się staje. Jestem drogą i jestem w drodze. Nie tylko nie wejdę dwa razy do tej samej rzeki, ale też nie wejdę do niej dwa razy taka sama. Żyję i póki życie jest we mnie mogę je przekształcać, odchodzić od schematów, które mnie ograniczały i zostawić tylko te, które mi służą. Lubię Małgorzatę, którą się staje. W tym wymiarze spotkania jesteśmy równe, obydwie w drodze. W innym miejscu, ale w drodze. Kiedy się rozstaniemy będę w innym miejscu mojej drogi i Maria także.
Delikatne przesunięcia czynią nas procesem. Tu i teraz to pół sekundy. Te pół sekundy może czasem wystarczyć dla niezauważanego przesunięcia, które przenosi naszą świadomość do innego miejsca. Suma przesunięć daje zmianę. Nikt nie ma pretensji do kamienia, że nie jest drogą, ale suma kamieni ułożonych jeden obok drugiego daje przepięknie, wybrukowane ulice, które przemierzam w czasie wakacyjnych wędrówek. Znamy wrażenie powrotu do miejsc naszego dzieciństwa. Górki wydają się niższe, polany mniejsze, rzeczka, po której pływaliśmy na krach węższa, droga do szkoły skróciła się. We wspomnieniach jestem tą ciągle tą dziewczynką, która przemierzała drogę do szkoły przez aleję, pole i las. Dopiero dzisiaj z moją dorosłą świadomością, moimi narzędziami do nawiązywania kontaktu z samą sobą i nazywania emocji mogę zrozumieć te dziewczynkę. Nazwać dla niej to, czego nie potrafiła zrobić i jeszcze raz przejść tę drogę. Zrobiłyśmy to z Marią. Robię to codziennie z dziewczynkami i chłopcami, którym nikt nie towarzyszył na ich dziecięcych ścieżkach odkrywając zakamarki dziecięcej samotności i bezradności, lęku i szczęścia niewypowiedzianego, kiedy stawali się, by być tymi, których poznałam po latach. Nawet jeśli nie uczestniczysz w psychoterapii możesz to zrobić dla tej dziewczynki, chłopca, osoby, która rosła z Tobą i w Tobie i wytłumaczyć jej świat, którego wtedy nie rozumiała. Przejechać z nią rowerem tą ścieżką i mostkiem, może polną drogą lub leśną i podziękować, za to, kim byłyście i jesteście teraz.