Menu Ikona menu Ikona zamknij

Niewolnicy lęku

Nikt cię tak nie nastraszy, jak ty sam.

Nieprawda? Prawda, ponieważ boimy się tego, co uznamy (a konkretnie, co nasz mózg uzna) za zagrożenie. Uzna za zagrożenie to, co mu do wierzenia podamy.

Życie pokazuje, że można zacząć się bać prawie wszystkiego – że partner nas zdradzi, że zachorujemy, że ktoś bliski zachoruje, że zabłądzimy autem w dużym mieście, że ulegniemy wypadkowi jeśli w ogóle zaczniemy jeździć autem, że nasz znajomy nas obmówi, że nas okradną, okłamią, że nie znajdziemy miejsca do parkowania, że nie zdążymy z jakimś zadaniem, że leki nie zadziałają, że wybierzemy złego lekarza, partnera, psychoterapeutę, fryzjerkę, nauczyciela włoskiego dla córki, że kupimy kosmetyk, który się nie sprawdzi, spodnie, które skrytykuje koleżanka itd., itd.

Po co nam te strachy? Po to, żeby się zabezpieczyć przed porażką, po to, żeby nie przeżyć rozczarowania, żeby się nie zawieść, żeby się nie okazało, że coś robimy źle, żeby się nie okazało w efekcie, że … nie jesteśmy doskonali. Tak, tak… To ogromna pokusa być doskonałym. Pokusa i straszna pułapka jednocześnie.

Dlaczego nie wolno nam źle wybrać? Bo wstydzilibyśmy się, bo byśmy się złościli, bo bylibyśmy rozczarowani. Nikt nie chce tak się czuć, ale są osoby, które nie dają sobie do tego prawa, a to coś zupełnie innego. Tyle razy doświadczali wstydu, że postanowili raz na zawsze się przed nim zabezpieczyć.

Kiedy jako dziecko musiałeś być dorosły, opiekować się młodszym rodzeństwem, być nad odpowiedzialnym to po prostu nie wychodzisz z tej roli.

Jeśli w życiu spotykały nas przykre konsekwencje złych wyborów i dostawaliśmy nauczkę w postaci wyrzutów w stylu - jak można być tak bezmyślnym?! Jak można nie sprawdzić trzy razy?! Jak w ogóle można zlecić ci zrobienie czegoś odpowiedzialnego?! Tylko ty mogłeś trafić na taką idiotkę! Jak się za coś weźmiesz to katastrofa gwarantowana! Nawet bardziej jeszcze wyrafinowane – trzeba nie mieć mózgu, żeby tak zdecydować, zamieniłeś się chyba z osłem na głowę?! Dziecko by lepiej to załatwiło, to nie mam mowy o tym, żeby przestać się bać.

W dorosłym życiu sam zaczynasz sobie mówić takie straszne rzeczy, bo prawie – albo nie prawie – uwierzyłeś, że istnieje życie bez popełniania błędów. Na dokładkę nadal je popełniasz jakby na dowód tego, że jesteś felerny, albo to na ciebie życie się uwzięło. Nie ufasz sobie, rozglądasz się i próbujesz przewidzieć, co na temat twojego wyboru powiedzą inni, co o tobie pomyślą, jaki komentarz usłyszysz? W końcu nie wiesz co zrobiłeś tak naprawdę dla siebie, a co ze względu na innych.

Żyjesz spięty, czujny i niezadowolony, bo kiedy inni ponoszą ryzyko otwierania się na nowe relacje, zmieniają pracę, wygłaszają niepopularne poglądy, jadą po prostu przed siebie, ty tylko się przyglądasz.

Nie ufasz nikomu. Wierzysz, że nikt poza tobą nie będzie w stanie sprawić, żeby sprawy toczyły się właściwie (właściwie oznacza bezbłędnie). Zaczynasz decydować za innych, bo tak bardzo przejąłeś kontrolę, że zaczynasz zachowywać się jakbyś miał monopol na dobre życie, zapominając, że to, co jest dobre dla ciebie nie musi być dobre dla innych.

Ludzie zaczynają się wkurzyć - po co za mnie planujesz? Po co komentujesz, nie prosiłem o twoje zdanie, zachowaj je dla siebie. Nie doradzaj, jesteś jak mój ojciec, wszystko wiesz najlepiej! Po co dzwonisz – powiedziałem, że się odezwę jak będę czegoś potrzebował, jestem dorosły!

Jest ci przykro, czujesz się skrzywdzony, bo masz dobre intencje. Starasz się, ciągle się starasz i nikt tego nie docenia, a przecież bez ciebie by sobie nie poradzili.

Nic bardziej mylnego. Poradziliby sobie tylko po swojemu przy okazji doświadczając błędów, na które nie pozwalasz realizując jedynie słuszną wizję dobrej matki, ojca, przyjaciółki, siostry. Czasem milkniesz dla tzw. świętego spokoju, ale w środku jesteś niespokojny, więc na wszelki wypadek wieczorem niewinny SMS – jak tam, wszystko w porządku? Brak odpowiedzi zwykle znaczy – nic nie zrozumiałeś … :/

Czy można przerwać to błędne koło napięcia, niejasnych intencji, niepotrzebnych konfliktów, braku granic tam, gdzie powinny być i muru, za którym czasem trzeba się schować przed kimś tak kontrolującym? Można tylko najpierw trzeba ten mechanizm zauważyć, uświadomienie jest pierwszym etapem zmiany. Jeśli ktoś, dla kogo jesteś ważny mówi – wiesz, chyba przesadzasz. Jeśli czasem z tego żartuje, bo przecież nie chce cię dotknąć, jeśli ty sam widzisz, że musisz, po prostu musisz żyć z drobiazgowym planem, że unikasz nowych sytuacji, że zwyczajnie się nie rozwijasz, bo blokujesz ze strachu swoją energię życiową najwyższa pora na zmianę.

Twoje świadome uznanie - nie poradzę sobie sam, może być twoim największym sukcesem.

Przeczytaj także

Ikona menu