W psychoterapii bardzo dużo miejsca zajmuje odkrywanie właściwych znaczeń. Droga od tych wdrukowanych przez ważne osoby, do tych autentycznie przeżywanych przez osobę jest bolesna, bo odkrywanie, że było się realizatorką lub realizatorem cudzej wizji, narzędziem w cudzych rękach musi boleć. Ale jest czas przejścia od cudzego, do mojego, od nieprawdziwego, do prawdziwego, od tego co kiedyś było bliskie, do tego, co jest jeszcze bliższe. Ty nadajesz znaczenia.
Zanim postanowisz żyć pełnią określ swoją pełnię. Określ ją na tu i teraz, bo Twoja pełnia najbardziej pasuje do Ciebie dzisiaj. Być może będziesz potrzebowała, potrzebował, potrzebowało ją aktualizować. Zatrzymaj się i sprawdź o jaką pełnię Tobie chodzi? Może potrzebujesz zrobić miejsce na pełnię, żeby nie musiała przebijać się przez stosy niepotrzebnych rzeczy, ponieważ pełnia potrzebuje sporo miejsca.
Mogę nie tylko uciekać od siebie, mogę nawet siebie zdradzić. Zaprzeczyć temu, co naprawdę myślę, zrobić coś, czego nie chcę, mogę milczeć, kiedy kiedy chcę mówić, mogę mówić, choć tak naprawdę chcę milczeć. Te małe - wydawać by się mogło - zdrady mogą doprowadzić do tego, że przestanę mieć z sobą kontakt i pogubię się w tym, co jest mną, a co nie? Potrzeba nam stale wracać do domu swojego serca, do siebie.
Stale jeszcze nieprzyjemne uczucia bywają nazywane złymi, a one po prostu są i informują nas o tym, co się z nami dzieje. Harmonia i pokój wewnętrzny biorą się z przyjęcia, nie z walki. Gabinet terapeutyczny może być dobrym miejscem do porządkowania uczuć, a uważny psychoterapeuta lustrem, w którym możesz się sobie przyjrzeć zanim pójdziesz dalej.
Nie buduj domu zanim nie poznasz swojej Duszy, bo Twojej Duszy może być w nim za ciasno. Czasem złościmy się na swoje wybory bez świadomości, że nie mogły być inne, ponieważ zbyt mało o sobie wiedzieliśmy. Ich słuszność oceniamy z perspektywy post factum, najczęściej z większą wiedzą i znajomością, a przede wszystkim doświadczeniem.
Bez świadków, za zamkniętymi drzwiami gabinetów terapeutycznych, miesiącami, a najczęściej latami odbywa się walka o odzyskiwanie utraconej nadziei. O pozbycie się lęków i wstydu, fałszywego poczucia winy. O przebudowanie niszczących schematów emocjonalno - poznawczych, a czasem bólu w udręczonym ciele. O odzyskanie utraconego zaufania do siebie i świata. O miłość utraconą i zdradzoną. O odzyskanie godności, o pełniejsze i świadome życie. Bez świadków, bo w pracy terapeutycznej obowiązuje tajemnica.
Jesteśmy naszymi historiami, one nas determinują, ale nie musi tak być. Cytując J.P.Sartre'a "Nie jesteśmy odpowiedzialni za to, co z nami zrobiono, ale jesteśmy odpowiedzialni za to, co zrobimy z tym, co z nami zrobiono". Możesz na nowo fundament swojego życia budować z tego, co Tobie daje poczucie bezpieczeństwa, odrzucić to, co nie pasuje, eksperymentować, zmieniać, żyć... Czasem to boli, bo zaczyna Ci być nie po drodze z osobami, które wnoszą zamęt w Twoje życie. Bo zmiany są trudne, kosztowne, bo budzą lęk, ale to już Twoje wybory.
Oczekiwano od nas często, żebyśmy byli idealni. "Idealni” czyli spełniający oczekiwania ważnych obiektów, rodziców, nauczycieli tak długo, aż to oczekiwanie stało się naszym własnym. Zatarła się wtedy granica między naszym wypielęgnowanym i rzeczywistym obrazem. Ja realne nie może się przebić tak, jak nie może przebić się zgoda na to, że zawodzę, że robię rzeczy, które dla innych są niemiłe, że czasem – nawet niechcący – sprawiam komuś przykrość. To także ja, to także ty - niedoskonali...
Nie poganiaj siebie, bo stracisz oddech, zgubisz rytm i Twoje mądre ciało zatrzyma Ciebie, w momencie, którego nie wybierzesz. Samo o siebie zadba, jeśli świadomie tego nie zrobisz. Mamy swoje limity emocjonalne i fizyczne, warto je nie tylko znać, warto w zgodzie z nimi żyć.
Miłość to wymagający dar. Bywa burzliwa, bywa namiętna, bywa skurczona, odrzucona, blada, słaba i zdradzona. Często nie wiemy jak obchodzić się z tym darem, więc w obronie siebie zakładamy złą wolę drugiej strony, podczas kiedy miłość to zawsze wspólna sprawa.